1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44
30.09.2012, Niedziela
04:00 rano. Zbieramy się z hamaków i dalej w trasę. Jeszcze mrok. Chłopaki
w szortach, z karabinami, zatarasowali brytyjskim, wojskowym Bedfordem,
szutrówkę w środku lasu. Z automatami w reku kontrolują paszporty i sprawdzają
list przewozowy. Jak rozróżnić tutaj policjantów od bandytów pytamy, skoro
wszyscy wyglądają jak bandyci? Bandyci są bliżej Georgetown, odpowiada krótko
kierowca. W Gujanie kwitnie handel ludźmi i narkotykami. Do izolowanych
w dżungli kopalni minerałów przemyca się „wolontariuszy”, których później pewnie
trzymają pod bronią. Za nami trójka Brazylijczyków, właśnie wybiera się do pracy
w kopalni złota. Nie pytamy czy są legalni, czy nie. Radek załatwia czynności na
uboczu. „Nie rób tam, bo jak cie ukąsi wąż to nie dowieziemy cię nawet do
miasta” -rzuca kierowca busa. Dojeżdżamy do przeprawy. Na barkę wjeżdżają dwa
wojskowe Bedfordy i sześć
marszrutek. Za rzeką droga robi się bardziej wilgotna, od czasu, do czasu
pokryta płatami kałuży -jak w lesie za Warszawą, tylko że przez pół Polski.
Wkrótce będziemy tędy wracać Maluchem! Las, las i gdzieniegdzie małe górnicze
osiedla. Od
Linden
zaczyna się droga asfaltowa. Bus zawozi nas pod hotel w którym rozłożyli się
Czesi. Witają nas z butelką rumu w dłoni. „Czekaliśmy na was, broker musi mieć
wasze papiery do rozładunku aut.” -Toć i jesteśmy!
Hotel 80$ za głowę. Od miesiąca trzymamy się żelaznej zasady: Nigdy nie
płacić za nocleg!
Tym razem też nie dajemy się przekonać. Pod wieczór w centrum Georgetown
pytamy kierowców busów, by podrzucili nas gdzieś za miasto, na plaże. Jeden
oferuje świetne miejsce za jedyne 70 lokalnych $.
Za tyle można kupić paczkę zapałek! Po przejechaniu 120km pyta nas o zapłatę
700 GYD od osoby i dostaje ochrzan. Będziemy spać u Ciebie na hamakach a rano
odwieziesz nas do miasta... „man”! Więc śpimy
w sąsiedztwie maleńkiej budki na palach, w której mieszka jedenastoosobowa
rodzina.
|