1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44
22.09.2012, Sobota
Budzimy się w zeskłotowanej szopie. Karimata, śpiwór i ciuchy uświnione
kurzem klepiska. Kawa z osmolonego garnca i jedna puszka fasoli na nas trzech
jako śniadanie. Uczta przerwana zostaje wizytą właściciela rancza. Ubrany
w styraną kurtkę, jeansy i gumowce podjeżdża konno wlekąc za sobą osła
objuczonego kilkoma workami paszy. Osioł ma liczne rany na skórze, najwyraźniej
od uprzęży, przecie jest do roboty, a nie do pielęgnacji. Farmer przepowiada
nadchodzący deszcz wiec czym prędzej zwijamy toboły. Schodzimy z gór. Odzywa się
stopa Paula. Opowiadając o historii kontuzji, Paul odsłania skrawek swojej
przeszłości. Maszerując wolniejszym już krokiem wsłuchujemy się w historię,
która na łopatki kładzie fabuły wenezuelskich oper mydlanych. Poczciwy
Amerykanin, porządny człowiek z wysp dziewiczych, właściciel dobrze
prosperującej firmy nadzorującej utrzymanie ładu na jachtach i w eleganckich
posiadłościach, posiadacz pięknego domu z widokiem na park narodowy rodem
z luksusowych katalogów turystycznych miał nieszczęście zakochać się w pięknej
Wenezuelce. Nie zdążył na czas wyciągnąć wniosków z tego ze jej matka wychodziła
za mąż siedmiokrotnie i to w trzech rożnych krajach. Dziś skromna dacza na stoku
doliny do której nie ma nawet drogi dojazdowej to jego ostatnie refugium.
Rozwód, oszczędności utopione u prawników, biznes przejęty przez żonę, dzieci
odebrane i odizolowane od ojca. Lokalny wymiar sprawiedliwości na wyspach nie
daje mu żadnych szans. Według Paula problemy rodzinne na wyspie, domena czarnych
społeczności, gdzie przemoc w rodzinach to fakt. Ława przysięgłych złożona z
czarnych ławniczek od razu widzi w facecie tyrana, awanturnika, psychopatę,
alkoholika i niebezpiecznego porywacza dzieci czyhającego na okazję, wiec
najlepiej zabrać mu jeszcze paszport! Małą farmę na stokach doliny w której
właśnie siedzimy odziedziczył od teściów a rozcięte ścięgno od uroczej
wenezuelskiej żony - po trafnym rzucie butelka. Dajemy mu wiarę, bo facet
rzeczywiście do rany przyłóż a detale historii zostawiamy dla siebie.
|